Rodziny ofiar katastrofy samolotu oburzone propozycją odszkodowania

Bliscy uczniów i nauczycieli, którzy zginęli w marcu w katastrofie airbusa linii Germanwings należących do Lufthansy, opublikowali swój list do niemieckiego przewoźnika. Stwierdzili w nim, że czują się zignorowani i głęboko obrażeni propozycją odszkodowania, jakie im zaoferowano. Firma odpiera zarzuty.

Rozmawiali z nami pan Gauck (Joachim Gauck, prezydent Niemiec – przyp. red.), pani Merkel i pani Kraft (Hannelore Kraft, niemiecka polityk – przyp. red.). Pan nie. Rodzice, którzy osobiście zaprosili pana na pogrzeb swojego dziecka, nie dostali nawet odpowiedzi” – napisali do szefa Lufthansy Carstena Spohra rodzice kilkunastu uczniów i nauczycieli pochodzących z Haltern am See, którzy zginęli w katastrofie w Alpach. Podpisali się pod nim także partnerzy nauczycieli.

W opublikowanym w niemieckiej bulwarówce „Bild” liście rodzice wyrazili swoje rozczarowanie postępowaniem grupy Lufthansa, której „pilot zabił ich dzieci”. Zarzucili Spohrowi, że dużo rozmawiał z mediami, ale nie chciał rozmawiać z bliskimi ofiar. „Widział nas pan na uroczystościach żałobnych w Haltern i w Kolonii. Kilka słów od serca pokazałoby nam, że jest pan nie tylko dla publiczności, ale i dla nas”.

„Wycena życia naszych dzieci nas głęboko obraża”

Bliscy ofiar stwierdzili, że ich dzieci nadal mogłyby żyć, gdyby linie zwracały większą uwagę na zdrowie pilotów. Dlatego liczyli na przeprosiny nie tylko od samego Spohra, ale również od lekarzy przewoźnika. Prokuratorzy uważają, że katastrofę spowodował naumyślnie drugi pilot Andreas Lubitz, który cierpiał na zaburzenia psychiczne.

Poskarżyli się również na proponowaną kwotę odszkodowania. „Wycena życia każdego z naszych dzieci i naszego bólu na 45 tys. euro nas głęboko obraża, a przede wszystkim obraża nasze dzieci” – napisali. „To jest suma, którą pan w formie pensji otrzymuje od Lufhansy każdego tygodnia. Każdego tygodnia” – podkreślili.

Wcześniej w rozmowie z mediami Elmar Giemulla, adwokat rodzin, które napisały list, oświadczył, że jego pełnomocnicy odrzucają propozycję takiego odszkodowania. Stwierdził, że trudno określić konkretną sumę, ale powinno się myśleć o liczbie sześciocyfrowej. Jako przykład podał 200 tys. euro.

Bliscy ofiar napisali, że pieniądze nie przywrócą już nikomu życia, ale mogą ich uwolnić od codziennych zmagań. Szczególnie że niektórzy nie są w stanie na razie wrócić do pracy po tragedii, jaka ich dotknęła.

Lufthansa się broni

Na te oskarżenia zareagował rzecznik Lufthansy Andreas Bartels. W odpowiedzi, która również ukazała się na łamach „Bilda”, Bartels stwierdził, że Lufthansa i tak zaproponowała więcej, niż wymaga prawo. Zaznaczył, że poza oferowanymi 25 tys. euro odszkodowania dla każdej rodziny, do których doszłoby po 10 tys. euro dla każdego bliskiego ofiary (rodzica, dziecka, małżonka), Lufthansa przekazała po 50 tys. euro za jednego pasażera na pokrycie najpilniejszych kosztów związanych z katastrofą.

Bartels zapewnił, że Spohr nie unikał rozmów z rodzinami ofiar. Szef Lufthansy brał ponadto udział w uroczystościach żałobnych nie tylko w Haltern i Kolonii, ale także w Barcelonie i dwukrotnie był na miejscu katastrofy. – Pan Spohr jest w kontakcie z wieloma bliskimi i przyjaciółmi rodzin ofiar, ale nie jest w stanie utrzymywać osobistego kontaktu z każdą z 1 tys. osób – powiedział Bartels. Zapewnił, że rodzice dzieci z Haltern były wśród tych, z którymi Spohr rozmawiał. Według rzecznika jego szef wysłał do wszystkich kondolencje. Ponadto Spohr ponoć nie otrzymał zaadresowanego personalnie listu z zaproszeniem na pogrzeb.

I wreszcie, według Giemulli Lufthasa w swojej odpowiedzi na list zaznaczyła, że pensja Spohra miała zostać źle oszacowana…

Ile za śmierć

Odpowiedzialność finansową linii lotniczych reguluje konwencja montrealska z 1999 roku. Wynika z niej, że w przypadku śmierci każdego pasażera przewoźnik, niezależnie od winy, musi pokryć wykazane szkody do maksymalnej kwoty 113 tys. SDR-ów (międzynarodowa jednostka rozrachunkowa), czyli ok. 157 tys. dolarów.

Jeśli wartość szkód przekracza tę kwotę, sprawa trafia do sądu. Żeby się obronić, linie muszą w takiej sytuacji udowodnić, że śmierć nie została spowodowana przez ich niedbalstwo, zaniechanie, inne bezprawne działanie lub że została spowodowana wyłącznie z winy trzeciej strony. To w przypadku katastrofy airbusa w Alpach może się okazać jednak karkołomnym zadaniem. Szczególnie że prokuratorzy twierdzą, że Andreas Lubitz rozbił samolot intencjonalnie; że nikt nie dostrzegł jego zaburzeń; oraz że dopuszczono go za stery mimo epizodów depresyjnych i skłonności samobójczych. Sprawa z góry wygląda na przegraną. O ile Lufthansa w ogóle podjęłaby walkę.

Prawo niekorzystne

W takiej sytuacji wysokość odszkodowania ustala sąd, biorąc pod uwagę m.in. wiek czy majątek ofiary. Prawo niemieckie, w przeciwieństwie na przykład do prawa amerykańskiego, jest szczególnie niekorzystne dla rodzin osób niepracujących i nieposiadających nikogo na utrzymaniu.

Dlatego też sądy mogą przyznać rodzinom niemieckich uczniów, którzy zginęli w katastrofie airbusa, nawet mniej niż 100 tys. dolarów za jedną osobę. To powinno zachęcać do zawarcia ugody pozasądowej, co dodatkowo pozwoli uniknąć długiego i przykrego procesu. Jednak wygląda na to, że w tym przypadku może to być trudne.

Proces karny

Być może jednak Lufthansa, tak czy inaczej, będzie musiała zapłacić więcej rodzinom ofiar. W czerwcu władze francuskie rozpoczęły dochodzenie karne. W związku z tym, że intencją Andreasa Lubitza miało być zniszczenie samolotu, może być wysunięty zarzut zabójstwa. Jeśli Lufthansie udowodniono by winę w procesie karnym, rodziny mogłyby uzyskać dodatkowe odszkodowania, które mogłyby iść w miliony.

Jak tak dalej pójdzie, sprawa może kosztować Lufthasnę jednak znacznie więcej. Reputację.

Źródło: Onet.pl

Aktualności